Opowieść dziewiąta

O tym, co kryje czarna dziura

Pirat Beczka wyprowadził szkuner na otwarte morze. Czas opuścić Planetę Dinozaurów. Nabrał ręką garść gwiezdnego pyłu i z wiatrem rzucił na żagle. Migotliwa poświata otuliła czarne płótna w białe cętki. Ruszyli z kopyta! Jak rakieta! Jeszcze tylko nieco pyłu pod kil i już oderwali się od powierzchni wody. Suną posuwistym ruchem do góry, pokonując przyciąganie ziemi. Jeszcze trochę… jeszcze chwila…

Znowu otacza ich wszechpotężny kosmos: Białe Karły, Supernowa, Mgławica Andromedy… I oni, jak ziarnka piasku zagubione we wszechświecie. Płyną pod pełnymi żaglami w stronę nowej przygody.

– Kapitanie, odebraliśmy sygnały radiowe! – zameldował pirat Kuba. – Jacek próbuje je odczytać, a ja wiem, że biegły do nas dwa lata świetlne.

– Czarna Dziura przed nami! – krzyknął Sokole Oko. – Nie uciekniemy!

– Kapitanie, ster nie działa! – przeraził się sternik.

Pirat Beczka już pędził na mostek.

– Oko, melduj!

– Przyciąga nas do siebie czarna otchłań! Połyka wszystko, co się do niej zbliży: statki kosmiczne, planety, gwiazdy. Przed chwilą zniknął w niej ogon komety. To czeluść bez dna.

– Musimy zwiększyć prędkość! Kacper, wysyp jeszcze trochę pyłu gwiezdnego na duże żagle! To nasza jedyna szansa.

– Tak jest, kapitanie!

Gwałtownie przyspieszyli. Zbliżali się do Czarnej Dziury szybciej, niż ich przyciągała. Wpadli do środka. Ogarnęła ich nicość i ciemność, jak najczarniejsza noc. A po chwili świat pojaśniał od błyskawic. Oplatały cały kadłub od bukszprytu aż po rufę. Wiły się wokół masztów, jaśniały przez moment na topach, a potem skakały w dół po linach. Aż dziw, że nie wznieciły pożaru. Zaniemówili z wrażenia. Czuli tylko drżenie statku i słyszeli chrobot garnków pod pokładem. Żagle zwisały bezładnie.

BECZKA RUMU niczym rakieta gnała przed siebie. I jak z procy wyskoczyli po drugiej stronie Czarnej Dziury. Na czarnym niebie znów zajaśniały gwiazdy, a żagle wypełniły się kosmicznym wiatrem.

– Udało się! – kapitan zacierał ręce. – Wielka próżnia nie zdołała nas zatrzymać! To był przeskok do innego świata. Kuba, co słychać?

– Melduję, że sygnały są bardzo wyraźne i dochodzą z najbliższej galaktyki. Jacek już je rozszyfrował. Możemy nawiązać kontakt.

– Świetnie… – Pirat Beczka nie zdążył wydać polecenia, kiedy usłyszeli ostry sygnał.

EEEOOO… EEEOOO… i dwie niewielkie, błyszczące maszyny zatrzymały się po obu stronach statku. Po raz pierwszy w historii Sokole Oko nie zauważył niebezpieczeństwa.

– Coście… za jedni… i skąd… przybywacie – megafony odezwały w ziemskim języku. – Jesteśmy… Policją… Intergalaktyczną (w skrócie PIG)… Mamy obowiązek… wylegitymować… każdego przybysza… Kto tu dowodzi?